strona główna

Sylwia Słomińska

Wieluń, 1 września  1939 r.




Nad granicą

         Wieczorem 31 sierpnia 1939 roku pod Wrocławiem dowódca 4 Floty Powietrznej gen. Wolfram von Richthofen spotkał się z dowódcami 2 i 76 eskadry bombowców nurkujących tzw. „stukasów” i zapoznał ich z celem zaplanowanego na następny dzień rano ataku. Miał być nim Wieluń. Godzinę startu wyznaczono na 5 rano.

      Powiat wieluński leżał w pasie obrony armii „Łódź” dowodzonej przez gen. dyw. Juliu­sza Rómmla. Obszar powiatu stanowić miał „operacyjną linię czat”, która prowadziła od Ostrzeszowa przez Kępno, Wieruszów, południowe przedpola Wielunia, Parzymiechy i Ło­bodno. Główna linia obrony przebiegała wzdłuż rzek Warty i Widawki, a więc około 30 km na wschód od Wielunia. Powiat wieluński był w planach dowództwa armii „Łódź” przedpo­lem rozpoznawczym, na którym nie przewidywano większych walk obronnych, ewentualnie starcia o charakterze opóźniającym. Na jego terenie były więc luźno rozrzucone oddziały bry­gady kawalerii i bataliony Obrony Narodowej. W samym Wieluniu nie było jednak wojska. Poza tym armia gen. J. Rómmla w przeddzień rozpoczęcia się II wojny nie była przygoto­wana jeszcze do podjęcia walki.

          Natomiast po stronie niemieckiej w rejonie powiatu wieluńskiego graniczącego bezpośrednio z III Rzeszą rozmieszczone były jednostki Wehrmachtu wchodzące w skład X armii gen. art. Waltera von Reichenau, w pełnej gotowości bojowej oczekujące na rozkaz ataku na Polskę.

   

 malka1939  Rozmieszczenie wojsk przed 1 września 1939 r.

Tu rozpoczęła się wojna

           Według informacji zawartych w dzienniku bojowym 76 eskadry, 1 września dwie mi­nuty po piątej (czyli o 4.02 czasu polskiego), 29 „stukasów” wystartowało z lotniska Nieder-Ellguth (obecnie Ligota Dolna), pomiędzy Wrocławiem a Opolem i o godz. 4.35 miejscowego czasu, pojawiło się nad Wieluniem. Zaraz potem spadły pierwsze bomby na miasto. Atak na Wieluń nastąpił zatem pięć minut przed pierwszym strzałem niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte.
           Za tym, że pierwszy atak na Wieluń nastąpił przed 4.45 przemawiają także relacje wielunian – naocznych świadków tamtych wydarzeń oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej pełniących służbę rankiem 1 września, którzy obserwowali samoloty hitlerowskie lecące w kierunku miasta.
            Rozpoczęcie się II wojny w Wieluniu, a nie na Westerplatte, potwierdziła Główna Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Stający na jej czele prof. W. Kulesza stwierdził: „Według naszych ustaleń II wojna światowa tak naprawdę rozpoczęła się od bombardowania Wielunia, na kilka minut przed salwą pancernika Schleswig-Holstein w kierunku Wester­platte”.

Cel

          W przededniu wojny Wieluń był 15-tysięcznym miasteczkiem położonym 21 km od granicy polsko-niemieckiej. Nie było tu żadnego przemysłu, wielunianie utrzymywali się z rolnictwa, handlu i rzemiosła. W mieście nie było wojska, informacje o przebywających w Wieluniu żołnierzach polskich czy polskiej brygadzie kawalerii zawarte w relacji lotnika Luftwaffe (cytowanego niżej) biorącego udział w ataku, nie są prawdziwe. Prawdopodobnie miały one na celu usprawiedliwienie nalotu na ludność cywilną.
          Wieluń nie stanowił także zaplecza aprowizacyjnego dla polskich oddziałów ze względu na bliskość granicy z Niemcami i nie był także węzłem drożnym o strategicznym znaczeniu.
       Nic nie wskazywało więc na to, że stanie się on celem niemieckiego ataku wczesnym rankiem 1 września 1939 r. Niewiadomo też dokładnie, dlaczego zostało zaatakowane wów­czas akurat to bezbronne miasto. Przypuszcza się, że Niemcy chcieli wzbudzić chaos i panikę wśród ludności cywilnej, wytworzyć atmosferę strachu i niepewności. Uciekający bowiem z miasta do innych miejscowości ludzie opowiadali o tym, co się działo w Wieluniu i wiadomości o ataku przenikały w głąb kraju.
Niemiecki dziennikarz Joachim Trenkner stwierdził, że Luftwaffe z premedytacją wybrała bezbronne i otwarte miasteczko, by przetestować nowy bombowiec Ju 87 B.

 stuka  Bombowiec nurkujący Junkers Ju 87 Stuka.

 

Pod bombami

           W nocy z 31 sierpnia na 1 września oddziały Wehrmachtu zaczęły przekraczać granicę polsko-niemiecką. Tymczasem do Wielunia zaczęły zjeżdżać się furmanki chłopskie, aby zająć dogodne miejsce na placu targowym, albowiem 1 września 1939 r. wypadał w piątek, który był dniem kupieckim. Nad ranem cywilne służby dozoru lotniczego LOPP ostrzegły posterunek w Wieluniu o zbliżających się w jego kierunku, od strony Praszki, niezidentyfikowanych samolotów. W mieście zawyły syreny alarmowe. Mieszkańcy byli przekonani, że to alarm ćwiczebny dla Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, gdyż już od kilku dni pojawiały się informacje o mającym nastąpić właśnie w piątek alarmie próbnym. Po chwili okazało się jednak, że to nie są ćwiczenia. Na miasto zaczęły spadać bomby. Jeden ze świadków relacjonując tamte wydarzenia powiedział: „Za chwilę zawyła syrena miejska (…) zobaczyłem jak samoloty zatoczyły rundę nad miastem, po czym obniżyły lot. Usłyszałem okropny świst i za chwilę szyby w naszym lokalu wyleciały na podłogę, futryna jednego z okien wpadła do środka, a brunatno-szary pył przesłonił wszystko”.

            Pierwszy zbombardowano szpital pw. Wszystkich Świętych, mimo że był on ozna­czony znakami Czerwonego Krzyża i zgodnie z konwencjami międzynarodowymi podlegał szczególnej ochronie. W szpitalu zginęły 32 osoby, w tym 26 chorych. Ofiar byłoby zapewne o wiele więcej gdyby dyrektor placówki dr Z. Patryn, przewidujący możliwość rozpoczęcia się wojny, nie wypisał w ostatnich dniach sierpnia wielu pacjentów pozostawiając tylko tych, którzy wymagali bezwzględnie hospitalizacji. Najwięcej chorych zginęło w piwnicach szpi­tala, w których schronili się oni przed bombami. Zniszczony został także budynek oddziału położniczego znajdujący się obok głównego gmachu szpitalnego oraz szpital zakaźny przy ul. Piłsudskiego.

szpital    Wieluński szpital. Fotografia z ok. 1930 r .

          Dr Patryn w ten oto sposób opisał to, co wówczas działo się w szpitalu: „Spadła bomba na ogród szpitalny w pobliżu domu, w którym zajmowałem mieszkanie na pierwszym piętrze. Dom zachwiał się. Zbiegłem boso, z ubraniem w ręku na parter. Zauważyłem tam kilka osób z personelu szpitalnego nakazałem im ucieczkę do ogrodu. Gdy leżeliśmy w ogrodzie pod drzewami, samoloty niemieckie ukazały się znowu nad zabudowaniami szpitalnymi i zrzuciły drugą bombę tuż przy budynku mieszkalnym. Budynek ten zawalił się tym razem.(…) spadła trzecia bomba bardzo blisko głównego gmachu. Zostaliśmy zasypani piaskiem. Podniosłem się szybko i pobiegłem wówczas do chorych. Zdążyłem jednakże dobiec tylko do drzewa orzechowego rosnącego przy ścianie głównego gmachu, a czwarta z kolei bomba zrzucona na teren szpitala, zdruzgotała prawie połowę tego gmachu. (…) Wbiegłem do gmachu, którego cześć południowo-wschodnia leżała w gruzach. Tam przybiegła do mnie z budynku dla za­kaźnie chorych siostra pielęgniarka z urwaną częścią dłoni. Pobiegłem do budynku położni­czego, który był również zawalony. Wracając do głównego gmachu natknąłem się na zwłoki dwóch zabitych.(…) Sale – operacyjna i opatrunkowa były w gruzach. Kazałem siostrom drzeć bieliznę i opatrywać rannych. (…) Matki i noworodki położyliśmy na furmankę i ode­słaliśmy także do Sieradza. Położna odebrała dwa porody w parku szpitalnym.”


Ruiny szpitala po częściowym odgruzowaniu. szpitalzniszczony

        „Po drugim nalocie – mówił świadek tamtych wydarzeń – zniszczenie miasta było ogromne. Widziałem szpital doszczętnie zburzony. Obok szpitala na gałęziach drzewa wi­działem zwisające zwłoki. Na ulicach leżało sporo zabitych i rannych. (…) Popłoch w mieście panował nie do opisania. Ludzie uciekali z miasta, wielu biegło tylko w bieliźnie. Zaskocze­nie było tak wielkie, że niektórzy odchodzili od zmysłów”
      Niemcy bombardowali Wieluń z małej wysokości, metodycznie, z dużą do­kładnością. Umożliwił im to brak obrony przeciwlotniczej w miasteczku. Do zrzucających bomby "stukasów" dołączyły myśliwce ostrzeliwujące z broni pokładowej uciekających z walą­cych się budowli mężczyzn, kobiety, dzieci i starców.

  domy  Zniszczone kamienice w śródmieściu.

 

Wieluń płonie

        Warto przytoczyć tutaj opis ataku widziany oczami pilota Luftwaffe, który owego wrześniowego poranka siedział za sterami bombowca: „Przede mną na ukos grupa domów, jakieś zabudowanie dworskie albo mała wieś. Dym unosi się stamtąd i powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń – nasz cel! W mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad tym ciemne punkty na tle niebieskiego nieba z błyskawiczną szybkością tu i ówdzie śmigające jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to nie­mieckie myśliwce, które oczekują i mają ochraniać nasz atak… Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez ułamek sekundy błysk świadomości: tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi… Wprawdzie są to żołnierze, a ja atakuję tylko żołnierzy… Ulice w dole wyglądają jak obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich poruszają są celem. Niczym tylko celem. Na wysokości 2500 metrów życie na ziemi traci swoją wagę… Wysokość – 1200 me­trów… pierwsza bomba spada!... A teraz spojrzenie w dół. Bomba upadła dobrze, wprost na ulicę. Wybucha dym, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy, zatrzymuje się. Na miejscu, w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie bomb z innych samolotów. Słaby ogień przeciwlotniczy z lasku od strony północnej. Zdaje mi się, że wzięto na cel Perkuna. Wokół jego maszyny błyskają strzały. Lecz my kierujemy lot zgodnie z roz­kazem ku północnemu wylotowi miasta. Znowu bomby! Tuż za miastem jakaś zagroda za­pchana wojskiem i zaprzęgami. Jesteśmy na wysokości zaledwie 1200 metrów, opadamy na 800. Bomby spadają, a zagroda tam w dole znika w ogniu i dymie razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Odwrót! Ostatni ładunek, ten najcięższy spada na rynek. Fontanna płomieni, dymu i odłamków wyższa niż wieża małego kościoła… ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic…”


    synagoga1            synagogazniszczona    
Synagoga przy ul. Żołnierskiej (Sienkiewicza) ok. 1935 r. i ten sam budynek po nalocie (widok od strony parku).

Podkreślić tutaj należy raz jeszcze, że w Wieluniu nie było żadnych polskich jednostek woj­skowych ani obrony przeciwlotniczej.
       Za sterami „stukasów”, z których spadały na Wieluń bomby siedzieli piloci I dywi­zjonu II Pułku Bombowców Nurkowych im. Immelmanna pod dowództwem mjr Oskara Dinorta, który był znanym niemieckim pilotem sportowym, lotnicy I dywizjonu 76 Pułku Bombow­ców Nurkowych pod dow. Waltera Siegela oraz lotnicy eskadry 77 Pułku Bombowców Nur­kowych pod dow. mjr. Guntera Schwarzkopfa i płk. Baiera. Lotnisko dywizjonów dowodzo­nych przez Dinorta i Siegela znajdowało się w Nieder-Ellguth, zaś pułku pod dow. Schwarz­kopfa i Bariera w Neudorf koło Opola. Wszystkie te jednostki podlegały, wspomnianemu już, dowódcy lotnictwa do zadań specjalnych, gen. Wolframowi von Richthofen.
       

 ju87ottoschmidt1ju87ottoschmidt2

Zdjęcia wojenne Otto Schmidta. Jako pilot Ju 87 brał udział w nalocie na Wieluń 1 września 1939 r.             
  
      Tylko podczas pierwszego nalotu, kiedy zbombardowano zachodnią część miasta zrzucono 29 500 kg bomb burzących i 11 250 kg bomb taktycznych. W trakcie drugiego i trzeciego nalotu (od­powiednio około godz. 6 i 9) na miasto spadło 380 bomb o sile wybuchu 46 000 kg niszcząc wschodnią część Wielunia. W dzienniku bojowym bombardującej Wieluń eskadry 77 Pułku, już pod godz. 6 zanotowano Wielun brennt – Wieluń płonie. Mimo to naloty na miasto kontynuowano do godziny 14.           

Bilans

    Owego tragicznego dnia zniszczone zostało całe śródmieście, okolice Nowego i Starego Rynku, ulice śródmiejskie: Sienkiewicza, Narutowicza, Królewska, Różana, Augu­stiańska, Okólna, Śląska, Reformacka, Krakowskie Przedmieście. Bombowce nie oszczędziły także zabytków architektury polskiej: kościoła farnego z pocz. XIV w. przy ul. Sienkiewicza, klasztoru poaugustiańskiego będącego Zgromadzeniem Księży Misjonarzy Św. Rodziny, kla­sycystycznej synagogi z poł. XIX w., klasycystycznego budynku ratusza z Bramą Krakowską. Zburzono jedno ze skrzydeł XIX wiecznego pałacu, który był siedzibą starostwa powiatowego. Wskutek nalotu poważnie ucierpiały pozostałości XIV-wiecznych murów fortecznych między basztami Męczarnią i Swawolą. Całkowicie znisz­czono kilkana­ście stylowych kamieniczek mieszczańskich z XVIII i początku XIX w. w cen­trum miasta oraz najstarszy dom mieszkalny u styku ulic Okólnej i Barycz.

      W wyniku bombardowania 75% zabudowy miasta legło w gruzach, życie straciło 1200 mieszkańców, tj. 8% ogółu wielunian. Wśród zabitych było wielu Żydów, stanowiących w przedwojennym Wieluniu 1/3 ludności. Mnóstwo osób zostało zasypanych gruzami walą­cych się budynków. Większość mieszkańców uciekła z miasta, wróciła dopiero po kilku ty­god­niach.

  ruiny      Śródmieście po nalotach.

        Swoje wrażenia na temat sytuacji w Wieluniu relacjonowali członkowie niemieckiej grupy operacyjnej, którzy mieli objąć zarząd w zniszczonym mieście, w tych oto słowach: „Najwyżej 200 osób przebywało w tym około 70% zniszczonym, niegdyś 15 000 mieszkań­ców liczących mieście. (…) Tu i ówdzie przebłyskuje jeszcze ogień (...). Na ulicach leżą gruzy, kamienie, poprzewracane słupy elektryczne i telefoniczne. W jasnym świetle dziennym można zobaczyć wszystkie skutki bombardowania. Śródmieście jest całkiem zdruzgotane. Domy zostały tu wypalone, zapadły się zmiażdżone przez bomby albo zostały przez nie zmie­cione. Druty telefoniczne i elektryczne zwisają poplątane. Bomby podziurawiły ulice i place, zaorały połacie ziemi, duże i mniejsze niewypały leżą na ulicach (…). Ze stert kamieni zapa­dłych domów wyglądają zmięte bety, zdruzgotane szafy, podarte płachty. Poza tym tu i ów­dzie słodkawy zapach. Tu pod kamieniami leżą z pewnością jeszcze zwłoki (…). Na Nowym Rynku stoją jeszcze dwa domy. Na starym Rynku stoi (tylko) poczta, za nią ratusz (...). Szpital jest zdruzgotany. (…) Studnie zostały uszkodzone i zanieczyszczone. Pod domami leżą zwłoki”.

       Niemiecki dziennikarz przebywający w Wieluniu pod koniec 1940 r. pisał: „Trudno opisać jak wiele wysiłku trzeba włożyć w pracę nad odgruzowywaniem Wielunia. Dzisiaj jeszcze po rocznej wytężonej pracy, nie uporano się ze wszystkim”.


zniszczeniamapa

                          Skutki nalotu na Wieluń w dniu 1 września 1939 r.                        


„Wojenna konieczność”

            Atak na Wieluń był według prawa międzynarodowego zbrodnią wojenną. Zasady sformułowane w Hadze w 1907 r. przewidywały m.in. powstrzymywanie się od bombardowania z powietrza miast otwartych, oszczędzenia zabytków kultury, szpitali, obiektów kultu religijnego. Jak wiemy Niemcy w czasie nalotu 1 września pogwałcili wszyst­kie te reguły. Dokumentacja na temat zbrodni hitlerowskich popełnionych na narodzie pol­skim, zgromadzona po 1945 r. przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, została przekazana władzom niemieckim. Jednak według niemieckich prokurato­rów działania Luftwaffe i Wehrmachtu mieściły się w normach dopuszczonych przez prawo. Śledztwo na temat Wielunia umorzono dwukrotnie, rezygnując z przesłuchania dowódców jednostek Luftwaffe. W uzasadnieniu podano: „To, co według ocen polskich prawników jest zbrodnią wojenną, według ocen prawników niemieckich mieści się w ramach działań wojen­nych, a jeżeli nawet w ich ramach miały miejsce zabójstwa wykraczające poza wojenną ko­nieczność, to czyny te uległy przedawnieniu. Nie mogą być, zatem ścigane w RFN”.

 

Bibliografia

Atlas Historyczny Polski, red. W. Czapliński, T. Ładogórski, Wrocław 1979.
Bojarska B., Zniszczenie miasta Wielunia w dniu 1 września 1939 r., „Przegląd Zachodni” 1962, nr 2.
Kulesza W., Pierwszy był Wieluń, „Rzeczpospolita” 1999, nr 211, 9 IX 1999.
Olejnik T., Wieluń – na pięć minut przed Westerplatte. Pierwsi zginęli cywile, „Tygodnik Powszechny” nr 35, 31 VIII 2003 r.
Olejnik T., Wieluń. Zniszczenie miasta 1 IX 1939 r., Kępno 1979.
Olejnik T., Wieluń – polska Guernica, das polnische Guernica, Wieluń 2004.
P[ięciak] W., Wieluń 1 września 1939 r., „Tygodnik Powszechny” nr 2, 12 I 2003.
Trenkner J., Alianccy zbrodniarze, „Tygodnik Powszechny” nr 45, 9 XI 2003.