Wieczorem 31 sierpnia 1939 roku pod Wrocławiem dowódca 4 Floty Powietrznej gen. Wolfram von Richthofen spotkał się z dowódcami 2 i 76 eskadry bombowców nurkujących tzw. „stukasów” i zapoznał ich z celem zaplanowanego na następny dzień rano ataku. Miał być nim Wieluń. Godzinę startu wyznaczono na 5 rano. Powiat
wieluński leżał w pasie obrony armii „Łódź” dowodzonej przez
gen. dyw. Juliusza
Rómmla. Obszar powiatu stanowić miał „operacyjną linię czat”,
która prowadziła
od Ostrzeszowa przez Kępno, Wieruszów, południowe przedpola
Wielunia,
Parzymiechy i Łobodno. Główna linia obrony przebiegała
wzdłuż rzek Warty i
Widawki, a więc około Natomiast po stronie niemieckiej w rejonie powiatu wieluńskiego graniczącego bezpośrednio z III Rzeszą rozmieszczone były jednostki Wehrmachtu wchodzące w skład X armii gen. art. Waltera von Reichenau, w pełnej gotowości bojowej oczekujące na rozkaz ataku na Polskę.
Tu rozpoczęła się wojna
Według
informacji zawartych w dzienniku bojowym 76 eskadry, 1 września dwie
minuty po
piątej (czyli o 4.02 czasu polskiego), 29 „stukasów”
wystartowało z lotniska
Nieder-Ellguth (obecnie Ligota Dolna), pomiędzy Wrocławiem a Opolem i o
godz. 4.35
miejscowego czasu, pojawiło się nad Wieluniem. Zaraz potem spadły
pierwsze
bomby na miasto. Atak na Wieluń nastąpił zatem pięć minut przed
pierwszym
strzałem niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein
na Westerplatte. Cel
W
przededniu wojny Wieluń był 15-tysięcznym miasteczkiem położonym
Wieluń
nie stanowił także zaplecza
aprowizacyjnego dla polskich oddziałów ze względu na bliskość
granicy z
Niemcami i nie był także węzłem drożnym o strategicznym znaczeniu.
Nic nie wskazywało więc na to, że stanie się on celem niemieckiego ataku wczesnym rankiem 1 września 1939 r. Niewiadomo też dokładnie, dlaczego zostało zaatakowane wówczas akurat to bezbronne miasto. Przypuszcza się, że Niemcy chcieli wzbudzić chaos i panikę wśród ludności cywilnej, wytworzyć atmosferę strachu i niepewności. Uciekający bowiem z miasta do innych miejscowości ludzie opowiadali o tym, co się działo w Wieluniu i wiadomości o ataku przenikały w głąb kraju. Niemiecki dziennikarz Joachim Trenkner stwierdził, że Luftwaffe z premedytacją wybrała bezbronne i otwarte miasteczko, by przetestować nowy bombowiec Ju 87 B.
Bombowiec nurkujący
Junkers Ju 87 Stuka. Pod bombami
W nocy z 31 sierpnia na 1 września oddziały
Wehrmachtu zaczęły przekraczać granicę polsko-niemiecką. Tymczasem do
Wielunia zaczęły zjeżdżać się furmanki chłopskie, aby zająć dogodne
miejsce na placu targowym, albowiem 1 września 1939 r. wypadał w
piątek, który był dniem kupieckim. Nad ranem cywilne służby
dozoru lotniczego LOPP ostrzegły posterunek w Wieluniu o zbliżających
się w jego kierunku, od strony Praszki, niezidentyfikowanych
samolotów. W mieście zawyły syreny alarmowe.
Mieszkańcy byli przekonani, że to alarm ćwiczebny dla Ligi Obrony
Powietrznej i
Przeciwgazowej, gdyż już od kilku dni pojawiały się informacje
o mającym
nastąpić właśnie w piątek alarmie próbnym. Po chwili okazało się
jednak, że to
nie są ćwiczenia. Na miasto zaczęły spadać bomby. Jeden ze
świadków relacjonując
tamte wydarzenia powiedział: „Za chwilę zawyła syrena miejska (…)
zobaczyłem
jak samoloty zatoczyły rundę nad miastem, po czym obniżyły lot.
Usłyszałem
okropny świst i za chwilę szyby w naszym lokalu wyleciały na podłogę,
futryna
jednego z okien wpadła do środka, a brunatno-szary pył przesłonił
wszystko”.
Pierwszy
zbombardowano szpital pw. Wszystkich Świętych, mimo że był on
oznaczony
znakami Czerwonego Krzyża i zgodnie z konwencjami międzynarodowymi
podlegał
szczególnej ochronie. W szpitalu zginęły 32 osoby, w tym 26
chorych. Ofiar byłoby
zapewne o wiele więcej gdyby dyrektor placówki dr Z. Patryn,
przewidujący
możliwość rozpoczęcia się wojny, nie wypisał w ostatnich dniach
sierpnia wielu
pacjentów pozostawiając tylko tych, którzy wymagali
bezwzględnie hospitalizacji.
Najwięcej chorych zginęło w piwnicach szpitala, w których
schronili się oni przed
bombami. Zniszczony został także budynek oddziału położniczego
znajdujący się
obok głównego gmachu szpitalnego oraz szpital zakaźny przy ul.
Piłsudskiego.
Dr Patryn w
ten
oto sposób opisał
to, co wówczas działo się w szpitalu: „Spadła bomba na
ogród szpitalny w
pobliżu domu, w którym zajmowałem mieszkanie na pierwszym
piętrze. Dom zachwiał
się. Zbiegłem boso, z ubraniem w ręku na parter. Zauważyłem tam kilka
osób z
personelu szpitalnego nakazałem im ucieczkę do ogrodu. Gdy leżeliśmy w
ogrodzie
pod drzewami, samoloty niemieckie ukazały się znowu nad zabudowaniami
szpitalnymi i zrzuciły drugą bombę tuż przy budynku mieszkalnym.
Budynek ten zawalił
się tym razem.(…) spadła trzecia bomba bardzo blisko głównego
gmachu.
Zostaliśmy zasypani piaskiem. Podniosłem się szybko i pobiegłem
wówczas do
chorych. Zdążyłem jednakże dobiec tylko do drzewa orzechowego rosnącego
przy ścianie
głównego gmachu, a czwarta z kolei bomba zrzucona na teren
szpitala,
zdruzgotała prawie połowę tego gmachu. (…) Wbiegłem do gmachu,
którego cześć
południowo-wschodnia leżała w gruzach. Tam przybiegła do mnie z budynku
dla zakaźnie
chorych siostra pielęgniarka z urwaną częścią dłoni. Pobiegłem do
budynku
położniczego, który był również zawalony. Wracając
do głównego gmachu
natknąłem się na zwłoki dwóch zabitych.(…) Sale – operacyjna i
opatrunkowa były
w gruzach. Kazałem siostrom drzeć bieliznę i opatrywać rannych. (…)
Matki i
noworodki położyliśmy na furmankę i odesłaliśmy także do Sieradza.
Położna
odebrała dwa porody w parku szpitalnym.”
Ruiny
szpitala po
częściowym
odgruzowaniu.
„Po drugim nalocie – mówił świadek tamtych wydarzeń – zniszczenie miasta było ogromne. Widziałem szpital doszczętnie zburzony. Obok szpitala na gałęziach drzewa widziałem zwisające zwłoki. Na ulicach leżało sporo zabitych i rannych. (…) Popłoch w mieście panował nie do opisania. Ludzie uciekali z miasta, wielu biegło tylko w bieliźnie. Zaskoczenie było tak wielkie, że niektórzy odchodzili od zmysłów” Niemcy bombardowali Wieluń z małej wysokości, metodycznie, z dużą dokładnością. Umożliwił im to brak obrony przeciwlotniczej w miasteczku. Do zrzucających bomby "stukasów" dołączyły myśliwce ostrzeliwujące z broni pokładowej uciekających z walących się budowli mężczyzn, kobiety, dzieci i starców.
Zniszczone kamienice w śródmieściu. Wieluń płonie
Warto
przytoczyć tutaj opis ataku widziany oczami pilota Luftwaffe,
który owego
wrześniowego poranka siedział za sterami bombowca: „Przede mną na ukos
grupa
domów, jakieś zabudowanie dworskie albo mała wieś. Dym unosi się
stamtąd i
powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń –
nasz cel! W
mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad
tym ciemne punkty
na tle niebieskiego nieba z błyskawiczną szybkością tu i
ówdzie śmigające
jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to niemieckie myśliwce,
które oczekują i
mają ochraniać nasz atak… Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez
ułamek sekundy
błysk świadomości: tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi…
Wprawdzie
są to żołnierze, a ja atakuję tylko żołnierzy… Ulice w dole wyglądają
jak
obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich
poruszają są celem.
Niczym tylko celem. Na wysokości
Synagoga przy ul. Żołnierskiej (Sienkiewicza) ok. 1935 r.
i ten sam budynek po nalocie (widok od
strony parku).
Podkreślić tutaj należy raz jeszcze, że w Wieluniu nie było żadnych polskich jednostek wojskowych ani obrony przeciwlotniczej.
Za
sterami „stukasów”, z których spadały na Wieluń bomby
siedzieli piloci I dywizjonu
II Pułku Bombowców Nurkowych im. Immelmanna pod
dowództwem mjr Oskara Dinorta,
który był znanym niemieckim pilotem sportowym, lotnicy I
dywizjonu 76 Pułku
Bombowców Nurkowych pod dow. Waltera Siegela oraz lotnicy
eskadry 77 Pułku
Bombowców Nurkowych pod dow. mjr. Guntera Schwarzkopfa i
płk. Baiera. Lotnisko
dywizjonów dowodzonych przez Dinorta i Siegela znajdowało
się w
Nieder-Ellguth, zaś pułku pod dow. Schwarzkopfa i Bariera w
Neudorf koło
Opola. Wszystkie te jednostki podlegały, wspomnianemu już,
dowódcy lotnictwa do
zadań specjalnych, gen. Wolframowi von Richthofen.
Zdjęcia wojenne Otto Schmidta.
Jako pilot Ju 87 brał udział w nalocie na Wieluń 1 września 1939
r.
Tylko
podczas pierwszego nalotu, kiedy zbombardowano zachodnią część miasta
zrzucono
Bilans Owego tragicznego dnia zniszczone zostało całe śródmieście, okolice Nowego i Starego Rynku, ulice śródmiejskie: Sienkiewicza, Narutowicza, Królewska, Różana, Augustiańska, Okólna, Śląska, Reformacka, Krakowskie Przedmieście. Bombowce nie oszczędziły także zabytków architektury polskiej: kościoła farnego z pocz. XIV w. przy ul. Sienkiewicza, klasztoru poaugustiańskiego będącego Zgromadzeniem Księży Misjonarzy Św. Rodziny, klasycystycznej synagogi z poł. XIX w., klasycystycznego budynku ratusza z Bramą Krakowską. Zburzono jedno ze skrzydeł XIX wiecznego pałacu, który był siedzibą starostwa powiatowego. Wskutek nalotu poważnie ucierpiały pozostałości XIV-wiecznych murów fortecznych między basztami Męczarnią i Swawolą. Całkowicie zniszczono kilkanaście stylowych kamieniczek mieszczańskich z XVIII i początku XIX w. w centrum miasta oraz najstarszy dom mieszkalny u styku ulic Okólnej i Barycz. W wyniku bombardowania 75% zabudowy miasta legło w gruzach, życie straciło 1200 mieszkańców, tj. 8% ogółu wielunian. Wśród zabitych było wielu Żydów, stanowiących w przedwojennym Wieluniu 1/3 ludności. Mnóstwo osób zostało zasypanych gruzami walących się budynków. Większość mieszkańców uciekła z miasta, wróciła dopiero po kilku tygodniach.
Śródmieście po nalotach.
Swoje wrażenia na temat sytuacji w Wieluniu relacjonowali członkowie niemieckiej grupy operacyjnej, którzy mieli objąć zarząd w zniszczonym mieście, w tych oto słowach: „Najwyżej 200 osób przebywało w tym około 70% zniszczonym, niegdyś 15 000 mieszkańców liczących mieście. (…) Tu i ówdzie przebłyskuje jeszcze ogień (...). Na ulicach leżą gruzy, kamienie, poprzewracane słupy elektryczne i telefoniczne. W jasnym świetle dziennym można zobaczyć wszystkie skutki bombardowania. Śródmieście jest całkiem zdruzgotane. Domy zostały tu wypalone, zapadły się zmiażdżone przez bomby albo zostały przez nie zmiecione. Druty telefoniczne i elektryczne zwisają poplątane. Bomby podziurawiły ulice i place, zaorały połacie ziemi, duże i mniejsze niewypały leżą na ulicach (…). Ze stert kamieni zapadłych domów wyglądają zmięte bety, zdruzgotane szafy, podarte płachty. Poza tym tu i ówdzie słodkawy zapach. Tu pod kamieniami leżą z pewnością jeszcze zwłoki (…). Na Nowym Rynku stoją jeszcze dwa domy. Na starym Rynku stoi (tylko) poczta, za nią ratusz (...). Szpital jest zdruzgotany. (…) Studnie zostały uszkodzone i zanieczyszczone. Pod domami leżą zwłoki”.
Niemiecki
dziennikarz przebywający w Wieluniu pod koniec 1940 r. pisał: „Trudno
opisać
jak wiele wysiłku trzeba włożyć w pracę nad odgruzowywaniem Wielunia.
Dzisiaj
jeszcze po rocznej wytężonej pracy, nie uporano się ze wszystkim”.
„Wojenna konieczność” Atak na Wieluń był według prawa międzynarodowego zbrodnią wojenną. Zasady sformułowane w Hadze w 1907 r. przewidywały m.in. powstrzymywanie się od bombardowania z powietrza miast otwartych, oszczędzenia zabytków kultury, szpitali, obiektów kultu religijnego. Jak wiemy Niemcy w czasie nalotu 1 września pogwałcili wszystkie te reguły. Dokumentacja na temat zbrodni hitlerowskich popełnionych na narodzie polskim, zgromadzona po 1945 r. przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, została przekazana władzom niemieckim. Jednak według niemieckich prokuratorów działania Luftwaffe i Wehrmachtu mieściły się w normach dopuszczonych przez prawo. Śledztwo na temat Wielunia umorzono dwukrotnie, rezygnując z przesłuchania dowódców jednostek Luftwaffe. W uzasadnieniu podano: „To, co według ocen polskich prawników jest zbrodnią wojenną, według ocen prawników niemieckich mieści się w ramach działań wojennych, a jeżeli nawet w ich ramach miały miejsce zabójstwa wykraczające poza wojenną konieczność, to czyny te uległy przedawnieniu. Nie mogą być, zatem ścigane w RFN”. Bibliografia Atlas Historyczny Polski, red. W. Czapliński, T. Ładogórski, Wrocław 1979.
Bojarska
B., Zniszczenie miasta Wielunia w dniu 1
września 1939 r., „Przegląd Zachodni” 1962, nr 2.
Kulesza
W., Pierwszy był Wieluń, „Rzeczpospolita”
1999, nr 211, 9 IX 1999.
Olejnik T., Wieluń – na pięć minut przed Westerplatte. Pierwsi zginęli cywile, „Tygodnik Powszechny” nr 35, 31 VIII 2003 r. Olejnik T., Wieluń. Zniszczenie miasta 1 IX 1939 r., Kępno 1979. Olejnik
T., Wieluń – polska Guernica, das
polnische Guernica, Wieluń 2004.
P[ięciak] W., Wieluń 1 września 1939 r., „Tygodnik Powszechny” nr 2, 12 I 2003. Trenkner J., Alianccy zbrodniarze, „Tygodnik Powszechny” nr 45, 9 XI 2003. |